Odpowiedzialność biura podróży

Odpowiedzialność trenera i klubu sportowego
20 listopada 2022
Umowa sponsoringu
15 grudnia 2022

Wybierając się na wakacje, ferie, warto przemyśleć, kto i za co odpowiada w związku z ewentualną szkodą.

Już 50 lat temu SN przyjął, że „Biuro podróży odpowiada za szkody na zdrowiu i utratę życia wynikłe z niedostatecznego zorganizowania pomocy lekarskiej dla uczestników zagranicznej wycieczki. Odpowiedzialność ta posiada charakter kontraktowy” oraz „Biuro podróży odpowiada nie tylko za niezorganizowanie lub nienależyte zorganizowanie opieki lekarskiej nad uczestnikami wycieczki zagranicznej, lecz także za działania lub zaniechania zagranicznej służby zdrowia, której zleciło wykonanie swych obowiązków w tym zakresie” (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 lipca 1966 r., I CR 134/66, OSP 1974, nr 5, poz. 89 z glosami M. Sośniaka oraz W. Beyera).

Następnie SN potwierdził, że „Biuro podróży odpowiada za działania lub zaniechania zagranicznych osób trzecich, którymi się posługuje w wykonaniu swych zobowiązań w zakresie wyżywienia uczestników zagranicznej wycieczki, także wówczas, gdy nie miało możliwości kontroli i nadzoru nad tymi osobami” (Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 25 lutego 1986 r., III CZP 2/86, OSNC 1987, nr 1, poz. 10 z glosami M. Nesterowicza oraz K. Wesołowskiego).

Powyższa uchwała została podjęta na skutek zagadnienia prawnego, „Czy biuro podróży odpowiada za działanie lub zaniechanie zagranicznych osób trzecich w zakresie żywienia uczestników zagranicznej wycieczki, którymi się biuro podróży posługuje w wykonaniu swych obowiązków, jeżeli uczestnicy wycieczki ulegli zatruciu pokarmowemu wskutek tego żywienia, a biuro podróży nie miało możliwości kontroli i nadzoru nad tą osobą trzecią?”. Pytanie zapadło na kanwie rodzinnego urlopu w Bułgarii, podczas którego wczasowicze ulegli zatruciu pokarmowemu. Wystąpili z roszczeniem odszkodowawczym obejmującym zwrot kosztów wczasów, równowartość 370 lewa tzw. kieszonkowego, wydatkowanego na żywienie poza restauracją, oraz zadośćuczynienia po 25.000 zł jako rekompensaty za „zmarnowany urlop”, przebytą chorobę i częściową utratę zdrowia.

SN przypomniał, że wykonując swoje zobowiązania wynikające z tej umowy biuro podróży bardzo często powierza wykonanie niektórych usług osobom trzecim. Zwykle są to inne biura podróży, mające swą siedzibę w krajach, do których udaje się turysta, albo też przedsiębiorstwo transportowe, hotelarskie itp. Ponieważ wierzyciel nie ma wpływu na wybór tych osób, ryzyko prawidłowego wykonania zobowiązania przez osoby, które do tego celu wybrał, obciąża dłużnika, bez względu na jego własną winę lub jej brak (art. 474 k.c.). Niemniej SN uznał, że „(…) powodowie mogliby skutecznie dochodzić zadośćuczynienia wówczas, gdy wykażą istnienie przesłanek z art. 429 k.c. Ten bowiem przepis mógłby stanowić – w tym zakresie – podstawę odpowiedzialności biura podróży (…)”.

W nowszym orzecznictwie, SA we Wrocławiu przyjął, że „Zgodnie z art. 474 k.c. zakresem odpowiedzialności organizatora turystyki na zasadzie ryzyka objęte są także działania i zaniechania osób, z pomocą których organizator zobowiązanie wykonywa, jak również osób, którym wykonanie zobowiązania powierza czyli między innymi za osoby świadczące usługi hotelarskie. Oznacza to, że organizator nie może się uwolnić od odpowiedzialności wykazując, że powierzył wykonanie określonej usługi profesjonaliście, co ma miejsce w przypadku reżimu odpowiedzialności deliktowej (zob. art. 429 k.c.)” (Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 30 maja 2014 r., I ACa 455/14).

Podstawą faktycznego tego orzeczenia był uszczerbek na zdrowiu doznany przez klienta na terenie hotelu, w którym został zakwaterowany przez pozwane biuro podróży na podstawie zawartej między stronami umowy o usługę turystyczną. Wczasowicz udał się na zjeżdżalnię znajdującą się na terenie hotelu. Zgodnie z instrukcją udzieloną przez ratowników zjechał ze zjeżdżalni w pozycji na plecach. Po zjechaniu do basenu nie wynurzył się z wody. Został wyciągnięty na brzeg przez kolegę, który jechał na zjeżdżali zaraz za nim. Ułożony na plecach skarżył się, że nie ma czucia w nogach. Z instrukcji korzystania z basenu wynikało, że należy zjeżdżać na leżąco. W wyniku wypadku powód doznał czterokończynowego porażenia. W chwili obecnej porusza się na wózku inwalidzkim, nie ma władnych rąk i nóg, nie potrafi sam usiąść, jest pampersowany. Ponosi liczne wydatki związane z leczeniem.

W powyższej sprawie ani poszkodowany, ani jego pełnomocnik nie wskazali podstawy prawnej swoich roszczeń. Do wyboru była odpowiedzialność z umowy (art. 471 k.c.), albo deliktu (art. 415, 416 k.c., nieobowiązujący już art. 11a ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o usługach turystycznych). Oznacza to, że w sprawie występował zbieg odpowiedzialność z umowy i z deliktu (art. 443 k.c.). W przypadku takiej ewentualności orzecznictwo wypracowało jednak regułę, zgodnie z którą Sąd ma obowiązek wybrać taką podstawę prawną, która jest dla poszkodowanego korzystniejsza (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 15 stycznia 1998 r., III CKN 323/97, Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 lutego 2003 r., IV CKN 1768/00, Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 17 grudnia 2004 r., II CK 300/04).

SA zauważył, iż sąd I instancji nie rozpatrzył odpowiedzialności biura podróży na podstawie nieobowiązującego już art. 11a ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o usługach turystycznych, która jest odpowiedzialnością na zasadzie ryzyka. Dodatkowo, zgodnie z art. 474 k.c. zakresem odpowiedzialności organizatora turystyki na zasadzie ryzyka objęte są także działania i zaniechania osób, z pomocą których organizator zobowiązanie wykonywa, jak również osób, którym wykonanie zobowiązania powierza czyli między innymi za osoby świadczące usługi hotelarskie (zob. także uchwała SN z dnia 25 lutego 1986 r., III CZP 2/86, wyrok z dnia 13 stycznia 1989 r., III CZP 112/88). Oznacza to, że organizator nie może się uwolnić się od odpowiedzialności wykazując, że powierzył wykonanie określonej usługi profesjonaliście, co ma miejsce w przypadku reżimu odpowiedzialności deliktowej (art. 429 k.c.).

Sąd II instancji nie zgodził się, że poszkodowany nie wykazał adekwatnego związku przyczynowego. Uznał, że adekwatnego związku przyczynowego nie wyklucza fakt, że uraz kręgosłupa nie stanowi typowego – częstego następstwa skorzystania z tego rodzaju urządzenia. O tym, czy następstwo jest normalne lub anormalne, decyduje ocena oparta na okolicznościach obiektywnych, przy pomocy zasad doświadczenia życiowego i w razie potrzeby wiadomości specjalistycznych. Nie wyłącza normalności fakt, że czasem następstwo mimo identycznych warunków zdarzenia nie następuje; tak samo fakt, że następstwo jest statystycznie rzadkim przypadkiem. Natomiast anormalne jest następstwo, gdy do niego doszło tylko na skutek nadzwyczajnego zbiegu okoliczności, którego przeciętnie nikt nie bierze w rachubę (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 18 września 1964 r., II PR 507/64, OSNCP 1965, nr 7-8, poz. 125). Dla istnienia normalnego związku przyczynowego wystarcza więc ustalenie, że konkretny skutek danego działania lub zaniechania nie jest zjawiskiem tak odosobnionym i tak wyjątkowym, iż nie mieści się w granicach zwykłego powiązania między przyczyną i skutkiem (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 12 listopada 1970 r., I CR 468/70). Ponadto ocena, czy następstwo jest normalne, czy anormalne nie jest zależna od tego, czy odpowiedzialny za szkodę przewidywał je albo mógł lub powinien je był przewidzieć. Jest to bowiem kwestia subiektywna, mogąca mieć znaczenie tylko z punktu widzenia winy, a nie związku przyczynowego (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 18 czerwca 2004 r., II CK 369/03).

SA podkreślił, że „Jazda na zjeżdżalni polega na poruszaniu się przez człowieka po torze zjeżdżalni w sposób częściowo niekontrolowany, przy wykorzystaniu powszechnej siły ciążenia. Nie jest konieczna specjalistyczna wiedza z zakresu fizyki, aby stwierdzić, że przebieg zjazdu będzie zależny od masy ciała i wzrostu zjeżdżającego, od jego ustawienia w tym także od tego, jaki dodatkowy opór będzie stawiał rękami i nogami, a nawet od materiału, z jakiego wykonany jest strój kąpielowy. (…) Wypadnięcie ze zjeżdżalni, uderzenie w jej część bądź część basenu stanowi podstawowe zagrożenie wiążące się z korzystaniem ze zjeżdżalni i powinno być ono wyeliminowane przez konstrukcję zjeżdżalni i czytelne zalecenia, co do właściwej pozycji, jaką należy zająć podczas zjazdu”.

Tym samym występuje adekwatny związek przyczynowy pomiędzy doznanym uszczerbkiem, a zjazdem na zjeżdżalni.

Pytanie na, które trzeba odpowiedzieć, to czy hotel (za który biuro podróży odpowiada na podstawie art. 474 k.c.) zapewnił poszkodowanemu możliwość bezpiecznego korzystania z tego sprzętu.

W orzecznictwie przyjęto, że „Przez skierowanie określonej osoby do posiadacza pokoi gościnnych w celu zakwaterowania na pobyt wczasowy przedsiębiorstwo turystyczne gwarantuje tej osobie, że zakwaterowanie nastąpi w pomieszczeniu, którego stan techniczny nie zagraża życiu i zdrowiu. Dlatego też przedsiębiorstwo turystyczne ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną tej osobie przez oberwanie się wskutek wad konstrukcyjnych balkonu w pokoju, w którym zakwaterowanie nastąpiło. Odpowiedzialność ta opiera się na umowie, która dochodzi do skutku pomiędzy osobą korzystającą z wczasów a przedsiębiorstwem turystycznym kierującym osobę na zakwaterowanie w pokoju gościnnym (art. 471 k.c.)” (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 6 kwietnia 1977 r., IV CR 90/77 , OSP 1978, nr 11, poz. 200).

Przyjmuje się, że zobowiązanie do zapewnienia bezpieczeństwa ma charakter zobowiązania rezultatu. Oznacza to, że skoro doszło do wypadku na terenie hotelu, w którym korzystający z usługi turystycznej został zakwaterowany, to organizator odpowiada za skutki szkody, gdyż nie zapewnił poszkodowanemu bezpiecznych warunków wypoczynku.

SA uznał, że dowód z opinii biegłego na okoliczność przyczyn wypadku graniczy z niemożliwością. Po pierwsze bowiem ustalenie po kilku latach stanu zjeżdżalni istniejącego w dniu wypadku jest bardzo wątpliwe. Nie można wykluczyć, że od tego czasu została ona zmodernizowana lub też usunięto z niej elementy, które zadecydowały o wypadku. Nie sposób zaś wymagać od poszkodowanego, aby zabezpieczył on dowody na tę okoliczność, skoro bezpośrednio po wypadku najważniejsze było dla niego odzyskanie zdrowia. Po drugie nie sposób wymagać od powoda, aby wykazywał błędy konstrukcyjne zjeżdżalni. Przeprowadzenie nawet z urzędu takiego dowodu wiązałoby się z trudnymi do przezwyciężenia komplikacjami, wszakże zjeżdżalnia znajduje się na obszarze innego państwa. Ponadto sama zgodność z określonymi normami nie powoduje, że dany obiekt można uznać za bezpieczny (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 10 lipca 2002 r., II CKN 111/01).

W wyroku Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu przyjęto, że „(…) niezapewnienie sprzętu ratunkowego, asekuracji osób snurkujących, tym bardziej nie wyposażenie uczestników snurkowania w kapoki ochronne stanowiło oczywiste naruszenie naczelnej zasady ochrona życia i zdrowia ludzkiego” (Wyrok Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu z dnia 6 maja 2015 r., I ACa 245/15).

Podstawą orzeczenia są wydarzenia, które miały miejsce podczas wyjazdu do Egiptu. Polskie małżeństwo zawarło umowę o świadczenie usług turystycznych wyjazdu do Egiptu. Przy podpisywaniu umowy oraz na miejscu w Egipcie otrzymali ten sam wykaz wycieczek fakultatywnych. Nigdzie nie było informacji, kto jest organizatorem tych wycieczek, wiedzy takiej nie przekazał również rezydent. Małżonkowie wykupili wyjazd do zatoki. Wycieczka obejmowała pobyt na plaży, możliwość snurkowania pod okiem doświadczonego przewodnika, podziwiania rafy, ryb oraz potężnych żółwi morskich. Wycieczka została określona przez rezydentkę bezpieczną, o niskim stopniu trudności. Nie informowała, że uczestnicy będą musieli płynąć wpław określony dystans. Rezydentka nie wzięła udziału w wycieczce. Uczestnikami opiekował się mężczyzna nie znający w stopniu komunikatywnym języka polskiego, ani angielskiego. Po przyjeździe do zatoki arabscy pracownicy przedstawili plan wycieczki, rysując go na piasku. Plan ten przewidywał wpław do „domu żółwi”, jednak nie określono dystansu do pokonania. Uczestnikom wycieczki nie wydano kapoków, mimo zgłaszanych żądań. Pogoda była w tym dniu wietrzna, na morzu były fale. Na plaży nie było ratowników, opieki medycznej ani sprzętu ratowniczego, sprzętu takiego nie posiadali także przewodnicy. Część uczestników nie weszła do wody, ponieważ nie potrafiła pływać. Kilka osób zrezygnowało po wejściu do wody, uznając że są w stanie pokonać tak znacznego dystansu. Ostatecznie w wycieczce wzięło udział około 10 osób. Nikt nie zauważył, że wśród uczestników brakuje małżonków. Przyczyną zgonu obojga było utonięcie. Na zauważenie zasługuje, że mąż miał kartę pływacką.

SA przyjął, że to biuro podróży przedstawiło zmarłym małżonkom szczegółowy plan wycieczek fakultatywnych, wśród których została wskazana także wycieczka do zatoki. Biuro przedstawiało plan wycieczek także na spotkaniu organizacyjnym po przybyciu do hotelu, a także przez wywieszenie na tablicy ogłoszeń szczegółowego planu, opatrzonego logo biura podróży, nadto plan ten był dostępny na stronie internetowej biura podróży.

Sąd ocenił, że fakultatywny charakter wycieczek nie oznacza, że pomiędzy klientem wyrażającym chęć uczestnictwa w takiej wycieczce a touroperatorem dochodzi do zawarcia kolejnej umowy, a jedynie do ostatecznego ustalenia zakresu świadczonych na rzecz tego klienta usług. Płynie z tego wniosek, że wyrażenie chęci uczestnictwa w wycieczce fakultatywnej i zapłata należności rezydentowi nie mogą być postrzegane jako zawarcie nowej czy też kolejnej umowy.

Powyższe rozważania przesądzają o tym, iż na biurze podróży spoczywa odpowiedzialność za należyte – a więc bezpieczne dla turystów – wykonanie tej wycieczki fakultatywnej.

Sądy obu instancji zaakceptowały, że odpowiedzialność za śmierć małżonków opiera się na nieobowiązującym już art. 11a ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. o usługach turystycznych, jednak równie szczegółowo omówiły odpowiedzialność deliktową na podstawie art. 415 k.c. Organizator nie dochował minimum staranności w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa uczestnikom wycieczki, a owa wadliwa organizacja i niezapewnienie uczestnikom bezpiecznych warunków było przyczyną utonięcia małżonków.

Ponieważ dzieci zmarłych nie wskazały podstawy prawnej dochodzonych roszczeń, zgodnie z utrwalonym orzecznictwem, sąd powinien przyjąć taką podstawę prawną, która jest bardziej korzystna dla poszkodowanego (Wyrok Sądu Najwyższego z dnia 14 lutego 2003 r., IV CKN 1768/00).

W tej konkretnej sytuacji nie było zbiegu odpowiedzialności, albowiem małżonkowie – strony umowy o usługi turystyczne zmarli. Brak zatem węzła obligacyjnego.

Sąd uznał, że „Pozwanego obciążał zatem obowiązek nie tylko zapewnienia rodzicom powodów i innym klientom możliwości odbycia wycieczki do A., ale zrealizowania jej w bezpiecznych warunkach tak dojazdu na plażę, jak i pobytu na niej, snurkowania oraz podziwiania żółwi czy rafy koralowej. Pozwany był zatem zobligowany do wyboru kontrahenta, który da dostateczne gwarancje zapewnienia klientom powoda bezpiecznego wypoczynku i kontroli jego działań. Tymczasem (…) wykonawca, któremu pozwany powierzył zrealizowanie wycieczki do A. nie spełnił nawet najbardziej elementarnych wymogów bezpieczeństwa. Wykazany (…) przebieg tej imprezy – prowadzi do wniosku, że wykonawca wycieczki dopuścił się naruszenia elementarnych zasad bezpieczeństwa. To zaś pozwala uznać, że działania pozwanego nie tylko były obiektywnie nieprawidłowe, ale także zawinione”.

W niniejszej sprawie SA uznał naruszenie staranności w zapewnieniu bezpieczeństwa snurkowania było kardynalne i oczywiste „(…) przede wszystkim wyprawa do domu żółwi wymagała umiejętności pływania, a zatem już rezydentka pozwanego informując klientów o rodzajach fakultatywnych wycieczek winna poczynić takie zastrzeżenie i pouczyć o konieczności posiadania umiejętności pływackich na wysokim poziomie. Tymczasem (…) rezydentka nie dość, że nie przedstawiła rzeczywistego planu wycieczki i nie ujawniła konieczności wypłynięcia przez klientów wpław w morze, to jeszcze wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa, a nawet logiki wskazywała, że wycieczka ta cechuje się niskim stopniem trudności, jest ona adresowana do rodzin z małymi dziećmi. Już na tym etapie można zatem postawić pozwanemu zarzut braku należytej staranności. Dalej nie sposób nie dostrzec, że zadaniem rezydenta (zgodnie z art. 3 pkt 7a ustawy o usługach turystycznych a także zgodnie z informacjami udzielanymi klientom przez pozwanego w folderach reklamowych i na stronach internetowych) jest towarzyszenie klientom biura podróży oraz zapewnianie im opieki. Tymczasem rezydent nie udała się w podróż do A., nie mogła zatem zadbać o należyte wyposażenie klientów biura w sprzęt do nurkowania oraz sprzęt ochronny. Tym samym klientom nie zapewniono warunków bezpiecznego wejścia do wody i udania się do miejsca obserwacji żółwi. Nie ma przy tym znaczenia okoliczność, że rezydent ma wiele obowiązków i nie jest w stanie jednocześnie zajmować się wszystkim wycieczkami. Kwestia organizacji pracy u pozwanego nie może zwalniać go z odpowiedzialności względem powodów. Kolejnym elementem przesądzającym o bezprawności działania pozwanego jest fakt, iż w podróż do A. z klientami pozwanego udał się przewodnik, który nie władał ani językiem polskim, ani językiem angielskim w stopniu komunikatywnym, co wykluczało możliwość komunikacji i uzyskania wiarygodnych informacji tak co do przebiegu wycieczki, jak i poziomu jej trudności. Podobne zarzuty postawić należy przewodnikom, którzy towarzyszyli klientom w wodzie. Nie można nie dostrzec, że nie posługiwali się oni językiem angielskim, nie orientowali się ilu jest uczestników snurkowania, nie czuwali nad bezpieczeństwem klientów, o czym również świadczy fakt, iż porzucili świadka (…), który został sam przy żółwiach. Wreszcie powtórzyć należy, że organizator nie zapewnił uczestnikom wycieczki kapoków ochronnych, nawet na wyraźne życzenie jednej z uczestniczek. (…) Tymczasem przewodnik, który miał pomagać klientom pozwanego na żądanie wydania kapoka nie zareagował. Podobnie zresztą nie było reakcji na żądanie dopłynięcia do miejsca obserwacji żółwi łodzią, jak to miało miejsce w przypadku innych, przebywających w tym czasie na plaży wycieczek. Pośród oczywistych błędów i uchybień organizatora, które przesądzają o rażącym narażeniu bezpieczeństwa uczestników wycieczki są także eksponowane przez Sąd I instancji okoliczności takie, jak, brak ratowników na plaży, brak sprzętu pierwszej pomocy a także brak sprawdzenia poprawności korzystania przez uczestników wycieczki z masek”.

Ponadto w uzasadnieniu wyroku stwierdzono, że „(…) niezapewnienie sprzętu ratunkowego, asekuracji osób snurkujących, tym bardziej nie wyposażenie uczestników snurkowania w kapoki ochronne stanowiło oczywiste naruszenie naczelnej zasady ochrona życia i zdrowia ludzkiego”.

Sąd II instancji wskazał również, że „(…) odpowiedzialność pozwanego za niezapewnienie opieki medycznej i ratowniczej, a nawet sprzętu zwiększającego bezpieczeństwo snurkowania nie może budzić żadnych wątpliwości”.

W przypadku chęci uzyskania dodatkowej, bardziej szczegółowej analizy konkretnego przypadku, zapraszamy do kontaktu z Kancelarią.